Marsz Niepodległości kolejny już raz zmusił mnie do zastanowienia: czy istnieje w przyrodzie logicznej takie zwierzę jak "obiektywna informacja", "obiektywna relacja". Czy relacje TVN są tak samo subiektywne jak nasze?

 

Jeśli chodzi o Marsz Niepodległości to można ustalić kilka faktów: liczba uczestników, trasa przemarszu, skandowane hasła, treść transparentów, kolejność wydarzeń. I chyba to wszystko. Można ustalić, ale oczywiście już w treści zdań i obrazów używanych w przekazie nie można uniknąć subiektywizmu. Obiektywnie można zdać relację z subiektywnego odbioru: czymś takim jest na przykład film, w którym kamera rejestruje ponad 16 minut maszerujący tłum. Bez montażu, w bezruchu.

Ale czy zdanie, jakikolwiek komentarz werbalny, może być pozbawiony wartościowania? Udowadniałem to przed laty: nie może. Już sama publikacja jest nacechowana wartościująco. Zero-jedynkowo. Jak można zbudować jednoakapitowy komunikat dotyczący Marszu Niepodległości? Spróbujmy stworzyć informację, która zgodnie ze wszelkimi prawidłami sztuki będzie odpowiadała na pytania: Kto? Co? Gdzie? Kiedy? Jak? Dlaczego? Z jakim skutkiem? 

"11 listopada 2011 roku od placu Konstytucji pod pomnik Romana Dmowskiego przeszedł liczący kilkadziesiąt tysięcy osób Marsz Niepodległości. Celem zorganizowanego przez Młodzież Wszechpolską i Obóz Narodowo Radykalny Marszu było uczczenie odzyskania przez Polskę Niepodległości."

Ja nie potrafię odpowiedzieć na pytanie: Z jakim skutkiem? Nie potrafię krótko, konkretnie i bez oceny napisać o tych wszystkich okolicznościach, które zdominowały przekazy medialne. 

Może po prostu to jest niemożliwe? I są takie okoliczności, których obiektywnie zakomunikować się po prostu nie da? Istnieje oczywiście metoda używana przez solidnych dziennikarzy: przedstawić punkt widzenia wszystkich stron konfliktu. Ale jak to zrobić, jeśli jest ich - jak w przypadku Marszu Niepodległości - tak wiele? 

"Doszło do aktów przemocy z uczestnictwem policji, uczestników Marszu, uczestników kontrmanifestacji i osób postronnych"? Przecież to nie wystarczy. 

Nie tłumaczę propagandówki głównych mediów, ale może po prostu ich dziennikarze nie mogli, nie potrafili zbudować komunikatu, który by się przynajmniej zbliżał do definicji "obiektywnego". W czasach kultury komiksu, informacja musi być maksymalnie skondensowana, a to uniemożliwia przedstawienie racji wszystkich stron. 

Więc przedstawiono rację strony, która jest najbardziej bezpieczna. Nie gryzie się ręki, która karmi.